Adam Korol, członek słynnej polskiej wioślarskiej czwórki, po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie zakończył profesjonalną karierę. Ale wciąż stawia sobie duże wyzwania.
– W 2013 roku chcę wystartować w maratonie, a kiedyś w narciarskim Biegu Piastów. Nęci mnie też triathlon. Nie wyobrażam sobie życia bez wysiłku fizycznego – mówi mistrz olimpijski i czterokrotny mistrz świata.
Przez ostatnie 20 lat jego życie kręciło się wokół wioseł. 250 dni w roku poza domem, mordercze treningi, monotonna harówka. To wszystko przyniosło wspaniałe efekty – złoto olimpijskie, siedem medali mistrzostw świata, w tym cztery złote – ale po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie Korol powiedział dość. Wszyscy jego koledzy ze wspaniałej czwórki podwójnej kontynuują kariery (nawet 41-letni Marek Kolbowicz, poza tym byli w niej jeszcze Konrad Wasielewski i Michał Jeliński), tylko gdańszczanin kategorycznie oświadczył, że kończy z profesjonalnym uprawianiem sportu.
To jednak nie oznacza, że Korol zrezygnował z uprawiania sportu. Wręcz przeciwnie, wciąż stawia przed sobą nowe wyzwania.
– Nie wyobrażam sobie życia bez sportu, bez wysiłku fizycznego – mówi. – Tyle, że teraz ten wysiłek jest przyjemnością, a do tej pory był pracą. Nie mam jednak żadnych problemów z mobilizacją, jeśli na godz. 8 zaplanowałem bieganie, to bez względu na wszystko rano wstaję i idę biegać. Nawet kiedy nie za bardzo się chce, nie mam myśli typu „odpuść dziś sobie i dłużej pośpij, przecież nie musisz tego robić”. Przez te 20 lat wyczynowej kariery chyba uzależniłem się od wysiłku, no i została mi ogromna samodyscyplina. Na dodatek mamy bardzo fajną grupę amatorów biegania, bez względu na pogodę spotykamy się o wyznaczonej porze i ruszamy do boju. Niedawno był dzień, w którym temperatura spadła do minus 12 stopni, a cała brygada i tak stawiła się na posterunku. Biegałem w Wigilię, w drugi dzień świąt zaliczyłem 17 km. Zupełnie jakbym dalej był czynnym zawodnikiem – śmieje się Korol.
Cel na 2013 rok: debiut w maratonie
W 2013 roku chciałby nie tylko zadebiutować w maratonie, ale uzyskać również bardzo dobry czas.
– Chcę złamać granicę 3 godzin, co jak na debiut byłoby bardzo dobrym wynikiem – mówi Korol. – Samo przebiegnięcie maratonu nie byłoby dla mnie problemem, w końcu uprawiałem sport wytrzymałościowy. Nie byłoby to więc dla mnie wielkie wyzwanie, dlatego wyznaczyłem sobie konkretny cel. Trzeba pamiętać, że moje warunki fizyczne zupełnie nie predysponują mnie do biegania maratonów. Jestem po prostu za duży i za ciężki (śmiech). Ale połknąłem bakcyla i niewykluczone, że to nie będzie mój ostatni maraton – zaznacza Korol, który prawdopodobnie pobiegnie we wrześniowym Maratonie Warszawskim. To jednak nie koniec jego ambitnych planów.
– Ciągnie mnie również do triathlonu, chociaż muszę jeszcze popracować nad pływaniem. W tym roku mają się odbyć w Gdańsku duże zawody i chcę w nich wystartować. Poza tym będę uczestniczył w projekcie „Pomorze Biega”, w ramach którego odbędzie się 10 biegów po 10 kilometrów. Pierwszy już 26 stycznia na gdańskiej plaży. Trochę się więc w przyszłym roku będzie działo, co mnie bardzo cieszy.
Tęsknota za nartami
Korol absolutnie nie żałuje decyzji o zakończeniu kariery, ale jednej rzeczy będzie mu bardzo brakować: biegania na nartach.
– Na początku każdego roku razem z kolegami z czwórki podwójnej wyjeżdżaliśmy w polskie góry, aby śmigać na biegówkach. Teraz niestety nie będę miał na to czasu, a w Trójmieście póki co nie ma niestety warunków do uprawiania tego sportu – żałuje Korol. – Ale liczę, że w przyszłości coś się w tym temacie ruszy. Na pewno są u nas miejsca, gdzie można by było przygotować fajne trasy. Uwielbiam biegać na nartach i marzy mi się występ w Biegu Piastów. To byłaby wspaniała przygoda – rozmarza się Korol.
Zanim jednak rozwinie swoje narciarskie pasje, w czerwcu tego roku podczas mistrzostw Polski we wioślarstwie chce oficjalnie zakończyć karierę.
– Chciałbym wystąpić w konkurencji, w której odnosiłem największe sukcesy, czyli w czwórce podwójnej. Jest w naszym klubie [Korol przez całą karierę występował w barwach AZS AWFiS Gdańsk] kilku utalentowanych chłopaków, z których można złożyć niezłą osadę. To już na pewno będzie mój ostatni oficjalny start, ale to nie znaczy, że już na zawsze rzucę wiosła w kąt. Wciąż chcę zostać przy tym sporcie, m.in. jako trener. Chcemy stworzyć w Gdańsku profesjonalny ośrodek szkolenia młodzieży. Jednym z moich celów jest również wydobycie wioślarstwa ze sportowej niszy, rozpropagowanie tej pięknej dyscypliny sportu, stworzenie czegoś na kształt mody na wioślarstwo. Myślę, że przy pomocy sponsorów i mediów jest to możliwe – zapewnia mistrz olimpijski z Pekinu, który zamierza również realizować swoje ambicje naukowe i w 2013 roku otworzy na gdańskim AWFiS doktorski przewód.
A kto najbardziej cieszył się z jego decyzji o zakończeniu kariery? Oczywiście rodzina, z żoną Dagmarą na czele.
– Wreszcie mogą ją odciążyć od wielu obowiązków domowych, nawet tak prozaicznych jak wyprowadzenie psa, czy zawiezienie dzieci do szkoły [Korol ma dwójkę dzieci – Julię lat 13 oraz Szymona lat 8]. Pomagam również w domu. Do tej pory wszystko było na jej głowie, teraz wreszcie ma trochę więcej luzu. Czekała na ten moment bardzo długo, bo pierwsze myśli o zakończeniu kariery pojawiły się u mnie już po Igrzyskach Olimpijskich w Atenach [wówczas osada z Korolem w składzie przegrała brązowy medal o 0,07 s], potem po zdobyciu złota w Pekinie uznałem, że pociągnę jeszcze do Londynu. Teraz w końcu wie, że ma męża w domu – śmieje się Korol.